- Zrobiłam to dla ciebie, czemu tego nie rozumiesz?
- Dlatego że nikt cię o to nie prosił Marry
- Chcę żebyś miał normalną rodzinę!
- Moja rodzina nie jest normalna, nie była i nie będzie rozumiesz? Dlatego nie chcę mieć nic z nią wspólnego- powiedział a raczej nadal krzyczał. Był na prawdę zły.
- Dobrze przepraszam okej? Nie sądziłam że mnie tak potraktują i że w ogóle się do ciebie w tym celu odezwią. Nie wiedzialam że są aż tacy, po prostu myślałam że w głębi duszy jest ci troche przykro że taką masz sytuację, na prawdę wybacz że się o ciebie troszczę- powiedziała Marry oskarżającym tonem.
- Nie mów tak jakby to była teraz moja wina, sama sie o to prosiłaś. Opowiadałem ci że nigdy ich nic nie obchodziło i nic nie ma dla nich znaczenia a ty nie potrafisz tego zrozumieć. Musiałaś sie wtrącić- powiedział po czym zwyczajnie wyszedł. Trzasnął drzwiami mimo że właśnie dochodziła godzina 20 a za oknami było już zupełnie ciemno. Pewnie nie wróci a ona będzie sama w tym ogromnym domu.
Marry wzięła do ręki stojącą obok niej szklankę i po prostu rozbiła ją o blat. Głośny huk tłukącego się szkła nieco ją przestraszył a jedno ze szkieł wbiło jej się nieco boleśnie w rękę. Czarnowłosa jęknęła cicho po czym szybkim krokiem wyszła z kuchni. Położyła się na kanapie w salonie włączając tv z jakąś muzyczną stacją. Podgłosiła muzykę maksymalnie i w rytmie zaczęła ruszać nogą. Przecież nie chciała źle, może nie powinna się bawić w Annabel i starać się wszystkich łączyć? Może i to było głupie, ale CHCIAŁA DOBRZE. Wiedziała że Fabian się nie zgodzi wiec nawet nie pytała, po prostu znalazła adres jego rodziców i po prostu tam pojechała przed tem wyjmując wszystkie kolczyki i ubierając sie całkiem schludnie. Chciała zrobić dobre wrażenie, jednak oni od początku nie wykazali się szczególnym zainteresowaniem, kiedy usłyszeli że jest dziewczyną ich syna na ich twarzach nie było cienia emocji. Nie chcieli słuchać o jakiej kolwiek zgodzie, w trakcie gdy tata Fabiana wybrał numer do syna po raz pierwszy od kilku lat z prentensją że jego dziewczyna ich nachodzi gadając jakieś bzdury to jego matka wyjechała z absurdalnym tekstem. Zaproponowała większą ilość pieniędzy którą mieli przelewać dla syna jeśli ona ani on nie będą im więcej przeszkadzać. Fabian natychmiast przyjechał po dziewczynę, początkowo się nie odzywał ale w domu wybuchł całkowicie. Marry czuła sie głupio, ale nie była osobą która lubi przyznać sie do winy. Tym bardziej że ona na prawde chciała aby jego rodzina sie pojednała. Nie sądziła że są to aż tacy podli ludzie, tego dnia zrozumiała dlaczego Fabian przestał z nimi mieszkać. Teraz znowu poczuła się jak idiotka że pozwoliła mu odejść. Nagle wstała z kanapy i podeszła do okna jakby miała nadzieje że czeka tam na nią. Westchnęła głęboko, dlaczego zawsze musiala wszystko zepsuć? Dlaczego musiała się w to mieszać? Czuła się jak ostatnia idiotka, potrzebowała teraz kogoś a jej jedynymi towarzyszami był Kiler, Lucky i Hannah którzy gdzies sie rozbiegli po domu wystraszeni przejawem agresji ich pani. Marry chciała zadzwonić do Ann, albo do kogokolwiek jednak nie chciała im przeszkadzać. Zostawiła włączony głośno telewizor, zrobitą szklankę i otwarte drzwi po czym pobiegła do swojego pokoju. Włączyła laptopa i postanowiła wyżyć się ponownie na swoim tumblr.
- Dzień dobry słoneczko- mruknął Hazza zaspanym głosem. Ann uśmiechnięta patrzyła na niego. Możnaby pomyśleć że wciąż śpi, miał zamknięte oczy i dokładnie tą samą pozę jak jeszcze kilkanaście minut temu kiedy Annabel obudziła się jako pierwsza. Dziewczyna zaczęła delikatnie kreślić kontury na ustach chłopaka. Wyglądał tak przesłodko i delikatnie kiedy spał.
- Dzień dobry- odpowiedziała w końcu
- Wyspałaś się?- zapytał podnoszac się i przeczesując włosy ręką. Po chwili przyciągnął brunetkę która oparła się na jego torsie.
- Tak jak zawsze przy tobie- mruknęła
- Łóżko nie jest takie złe, musimy je wykożystać nie uważasz?- zapytał ze śmiechem na co dziewczyna dźgnęła go w brzuch.
- Na pewno nie w twoim rodzinnym domu Harry kiedy twoja mama jest zaraz pod nami i przygotowywuje nam śniadanie oraz chyba ma o mnie nie najgorsze zdanie.
- Oczywiście że ma o tobie bardzo dobre zdanie. A jakie mogłaby mieć?
- No nie wiem, mogłoby jej się coś we mnie nie spodobać. Po prostu- powiedziała na co Hazza prychnął.
- Na pewno nie, jesteś zbyt idealna- w tym momencie to Ann zaczęła się śmiać.
- Nie żartuj sobie w ten sposób proszę - powiedziała
- Nie żartuję, dla mnie jesteś perfekcyjna i bardzo cię kocham, a moja mama z pewnością też cie pokocha o ile już tego nie zrobiła- powiedział z uśmiechem. Ann z uśmiechem spojrzała na chłopaka i pocałowała go w czubek nosa. W tym momencie Harry nagle obrócił dziewczynę tak że była zaraz pod nim. Brunetka pisnęła cicho i zaczęła się śmiać kiedy Harry zaczął całować jej szyję.
- Harry to łaskocze-śmiała się. Harry nagle nakrył ich kocem pod którym spali w nieco ciemnej i ciepłej atmosferze Hazza zaczął całować dziewczynę. Nagle usłyszeli jak drzwi się otwierają.
- Em, śniadanie- powiedziała Anne z rozbawionym tonem
- Mamoo! Nie umiesz pukać?- westchnął wstając szybko, Annabel zdążyła się jedynie zakryć kocem i tłumić śmiech.
- Wybacz synu, zazwyczaj bywasz tu sam- powiedziała ze śmiechem kobieta
- Dobrze, ale jak widzisz już nie jestem sam i wolałbym gdybyś pukała- powiedział podirytowany
- Przepraszam syneczku, tak czy tak śniadanie gotowe- zaśmiała się kobieta zamykają drzwi a w tym momencie Ann wybuchła głośnym śmiechem na co Harry tylko spiorunował ją wzrokiem.
- Spedaliłeś sie Nialler- śmiał się Greg patrząc na stojącego Niallera od krórego przed chwilą bez trudności odebrał piłkę.
- Oh jasne bracie, dzięki za pocieszenie, cokolwiek- mruknął nieco zdyszany. Maddie siedząc znowu na leżaku w ogrodzie oglądała jak jej chłopak i jego brat grają w piłkę. Wyglądało to na prawdę słodko. Widać że bardzo dobrze się dogadują i pomimo ciągłych nieco chamskich tekstów do siebie żaden z nich nie bierze tego do siebie. Oboje mają do siebie duży dystans i jedyne czym sie przejmują to wymyślenie dobrego tekstu.
- Fajny widok prawda?- zapytała Denise siadajac obok niej. Maddie zaśmiała sie kiwając głową.
- Przystojniaki- dodała Maddie na co obie się zaśmiały. Żarty żartami ale bracia Horan nie mogli narzekać na urodę.
- Theo też pewnie nie ma się czym przejmować, te oczy. O matko wszystkie laski będą jego mogę się założyć- zaśmiała się Maddie bawiąc się z siedzącym na kolanach Denise chłopcem.
- Patrz jak się satarają- powiedziała dziewczyna pokazując na biegających za piłką chłopaków. Maddie spojrzała na nich dokładnie w tym momencie kiedy Greg miał podać chłopakowi piłkę "na główkę" ale zrobił to zbyt mocno i zbyt nisko. Tym sposobem Nialler dostał piłką prosto w twarz. Nagły wybuch śmiechu Grega, Denise i nawet delikatny chichot Theo spowodował że Maddie także wybuchła śmiechem.. Dziewczyna wstała i pobiegła w stronę Nialla który leżał na ziemi zakrywając twarz rękoma. Mijając przy tym zwijającego sie ze śmiechu Grega leżącego na ziemii. Maddie uklęknęła przed leżącym Niallem próbując opanować śmiech.
- Niall, kochanie? Wszystko okej?- pytała dziewczyna próbując zmienić ton z rozbawionego na troskliwy.
- Tak, nic mi nie jest. Boże czy z moją twarzą wszystko okej? Jak moje zęby? Mam krzywy nos?- pytał chłopak macając się po twarzy na co dziewczyna całkowicie wybuchła śmiechem.
- Niall, spokojnie wszystko jest na swoim miejscu. Dobrze sie czujesz?
- Tak nic mi nie jest, zabije tego wyrośniętego debila- mruknął wstając. Jednak Greg zdołał sie już pozbierać ze śmiechu i usiąść przy swojej żonie i synu.
- Nie masz serca mu tego zrobić
- Myślę że masz racje, ale i tak go nienawidzę- powiedział obejmując dziewczynę w pasie idąc z nią w strone domu.
- Oj w życiu ci w to nie uwierzę
- Dlaczego?
- Jesteście wspaniałym rodzeństwem Nialler. Na prawdę, moja młodsza siostra nie jest tak miła.
- Nie znam jej, nie mogę ci tego powiedzieć ale na pewno nie jest tak źle jak mówisz.
- Na pewno ją poznasz, ale myślę że będziesz tego żałował.
- Na pewno nie
- Tak
- Nie
-Tak- w tym momencie Niall pocałował blondynkę w usta aby przestała sie z nim kłócić na co ta jedynie się zaśmiała.
- Na prawdę piękny rysunek, będziesz wspaniałą malarką- powiedział Zayn patrząc na koślawy rysunek Perrie.
- Dziękuje braciszku- odpowiedziała dumna z siebie Safaa. - mówisz prawdę?
- Oczywiście, moja przyjaciółka jest artystką, na początku też tak rysowała- zaśmiał się Zayn
- Na prawdę? Chcę ja poznać
- Kiedyś ci ją przedstawie obiecuję!- powiedział do swojej małej siostry mierzwiąc jej włosy. Mała uśmiechnęła sie szeroko. Chłopak patrzył przez chwilę na rysunek swojej dziewczyny, zaśmiał się cicho i odrzucił go na bok. Wstał i poszedł do kuchni gdzie jego mama razem z Donyią przygotowywały kolację.
- Jesteś pewien że Perrie nie przyjedzie tym razem?
- Tak
- Dlaczego?- zapytała Waliyha wchodząc do kuchni.
- Dlatego że jest w USA i ma trasę inteligencjo- zaśmiał się
- Nie narzekam na jej brak - dodała cicho Waliyha, w tym momencie Zayn spojrzał na nią nieco posmutniałym wzrokiem
- Dlaczego?
- Oh Zayn przestań być taki głupi proszę. Nie muszę ci tego tłumaczyć masz mózg i powinieneś widzieć co ona z tobą robi.- powiedziała po czym wyszła nieco zdenerwowana. Zayn po chwili uczynił to samo. Poszedł do swojego pokoju zamykając się w nim. Nie chciał żeby tak wyglądał cały pobyt tutaj, Waliyha wiedziała dobrze o tym co zrobiła Perrie. Dawniej były całkiem blisko, lubiły się i Perrie i Waliyhi zależało na dobrym kontakcie. A teraz okazało się że Perrie go chciała wykorzystac, siostra dobrze wiedziała jak cierpi. Dlatego teraz nie potrafi zrozumieć jak jej brat moze byc taki głupi znów się z nią związując. Donyia także o tym wiedziała jednak nie wiele ją obchodziło, zresztą jak zawsze. Kochała brata, on ją też jednać z Waliyha zawsze była mu bliższa, a Safaa była za mała żeby to rozumieć i uwielbiała Perrie.
- Przepraszam okej?- usłyszał nagle czyjś głos. Obrócił się i zauważył siostrę. Był tak zamyślony że nawet nie usłyszał jak weszła.
-Za co?
- Za to co powiedziałam
- Nie ważne
- Ważne Zayn- powiedziała wzdychając. Usiadła na puchowym dywanie obok łóżka tak jak to zawsze miała w zwyczaju.- po prostu nie potrafie uwierzyć że tak duzo przez nią cierpiałeś a teraz znowu jej uwierzyłeś Zayn.
- Wal, ja ją kocham okej?
- Rozumiem, tylko było by fajnie gdyby to odwzajemniała- dodała cicho a chłopak zmroził ją spojrzeniem
- Przychodzisz tu żeby przeprosić i mówisz takie rzeczy, to całkiem logiczne - powiedział z sarkazmem
- Wiesz ze zawsze mówię wprost tak, po za tym. Nie uważasz ze mam rację?
- Nie wiem okej? Od dłuższego czasu moje życie jest mocno pokręcone - w ostartniej chwili powstrzymał się przed pwiedzieniem "od kąd poznałem Marry".
- Dlaczego?
- Po prostu
- Nie kłam Zayn
- Przestań się tak zachowywać, to ja jestem starszy- jęknął na co ta sie zaśmiała
- Ale ja jestem mądrzejsza. Po prostu powiedz Zayn.
- Jest pewna osoba która sporo namieszała. Na pewno niej słyszałaś.
- Ta blondynka?-zapytała
- Tak, to znaczy teraz ma czarne włosy, długie i piękne. Wygląda ładnie- na te słowa Waliyha dziwnie spojrzała na brata- tak czy tak, ona. Cóż bardzo ją lubiłem, ona mnie też i byliśmy dość blisko. Ale zepsułem to, w pewnym sensie zerwałem z nią ten bliski kontakt dla Perrie.
- Cóż, może gdybym ją znała bliżej i wiedziałabym jaka jest to właśnie zwyzywałabym cię od kretynów. Ale nie znam jej więc cieżko mi twierdzić która jest lepsza.
-Zwyzywałabyś mnie- powiedział Zayn bez namysłu
- Nie rozumiem cię- powiedziałą przekręcając oczami- skoro mówisz mi takie rzeczy to czemu ją rzuciłeś?
- Nie byliśmy razem
- Powiedzieliście że byliście blisko- mruknęła, po chwili uświadomiła sobie o co chodziło bratu i zrobiła przerażoną minę na co chłopak się zaśmiał mimo że nie bylo to raczej śmieszne.- jesteś totalnym idiotą Zayn.- żadna dziewczyna nie zasługuje na takie traktownanie
- Wiem
- Od zawsze sie bawiłeś dziewczynami
- Wiem
- No i co sie z nią stało?
- Nic sie nie stało, po prostu nagle wybrałem Perrie, ona nieźle to przeżyła. Przez długi czas bylismy w złym kontakcie ale jednak w kontakcie. Ona jest przyjaciółką dziewczyn chłopaków, wiesz co nie
- Tak kojarze.
- No własnie, a teraz ona ma chłopaka i jest szczęśliwa
- Zjebałeś to Zayn
- Ej uważaj na słowa!
- Oh daruj sobie, ile ja mam lat.
- Zbyt mało żeby tak mówić i mieć chłopaka.- dziewczyna zaśmiała się głośno ale zauważyła że jej brat mówi całkiem poważnie
- Nie ważne, tak czy tak. Musisz odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie, jesteś szczęśliwy?- zapytała a chłopak głęboko się zamyślił. Nie wiedział co jej powiedzieć, gdyby był to powiedziałby od razu że tak.
- Nie wiem
- Nie musisz mi tego mówić, sam sobie odpowiedz. Zastanów się czy dobrze robisz- powiedziała wstając.
- Waliyha?- powiedział a dziewczyna odwróciła się parząc na niego
- Dziękuję- powiedział wstając i przytulając mocno swoją kochaną siostrzyczkę.
- Oh no dalej Lottie, pokaż to jakoś sensownie- prosił Lou patrząc na siostrę
- Staram sie!- krzyknęła
- Fail! Nie można mówić, spadaj młoda teraz moja drużyna- krzyknęła Jay.
- Mamo!- krzyknęli Louis, Lottie i Phoebe jednocześnie.
- Oh no co, zasady to zasady prawda Natalie?- zapytała Jay na co brunetka się zaśmiała i zgodziła z mamą Lou.
- Oszukujesz -powiedział Dan
- Oh zamknij sie, nie potrafisz przegrywac- odpowiedziała po czym przybiła piątkę z Natalie, Felicitie i Daisy.
Od jakiegoś czasu grali w kalambury. Podzielili się na 2 drużyny, w jednej kapitanem była Jay- mama Lou, a w drugiej Dan- mąż Jay. Poprzedniego dnia po przyjeździe z lotniska cała spora rodzina chłopaka czekała przed domem. Lottie i Fizzy trzymały duży transparent z napisem "Nareszcie w domu Louie!" A Phoebe i Daisy nieco mniejszy z napisem "Witaj w rodzinie Natalie!". Dziewczyna była tym mocno zszkokowana, kiedy wyszli z taksówki dziewczynki niemal od razu podbiegły ją przytulić, później poznała się ze starszymi sistrami Louisa a na końcu z Jay i jej nowym partnerem. Niesamowite było widzieć jak cała rodzina obściskuje Louisa a on jest niesamowicie szczęśliwy że znów ich widzi. Natalie była bliska płaczu na ten widok, to było na prawdę niesamowite przeżycie dla kogokolwiek, a co dopiero dla directionerki.
Jay przygotowała im pyszny obiad, oraz upiekła tort przy pomocy swoich córek. Później cały wieczór oglądali zdjęcia Louisa i oglądali stare filmy. Bardzo dużo się przy tym śmiali, a na twarzy Lou nie było ani cienia zażenowania mimo że jego wideo z młodości były mocno zabawne.
Następnego dnia okolo godziny 10 wszyscy razem robili śniadanie, było dość porządne. Lou powiedział jej że tak jest u nich zawsze w weekendy, dni wolne i święta. Jedzą razem przygotowane wspólnie śniadanie. Bardzo jej się to spodobało, ogólnie dom Tomlinsonów był bardzo ładnie urządzony, wszędzie wisiało dużo zdjęć, wszystko było takie przytulne. Nieco później Lou poszedł na spacer z Natalie pokazując jej kilka ciekawych okolic. Było to na prawdę romatnyczne, z dala od paparazzi, fanów, reszty zespołu. Po prostu oni razem i mimo tego że był listopad to pogoda dopisywała, ukazując Doncaster w kolorach pięknej jesieni.
Po powrocie wszyscy zażądzili zabawę w kalambury, no i to też zaczęli robić. Podzieleni na równe dróżyny bawili się w zgadywanie. Jednak po jakims czasie dróżyny zaczęły co raz mocniej rywalizować, a w szczególności Jay i Dan oraz Natalie z Lou. Dzięki temu Natalie podłapała jeszcze lepszy kontakt z Jay.
- Okej, więc teraz chodźcie na kolację- powiedziała Jay
- Przegrani, wy też. Może coś dostaniecie- powiedziała Natalie do przeciwników na co Jay i Fizzy wybuchły śmiechem.
- Na prawdę cię lubię Natalie, niezła jesteś- zaśmiała sie Jay
- Oh, to na prawdę miłe- powiedziała już nieco zawstydzona brunetka. Pomagała w kuchni podobnie jak reszta córek, podczas gdy Lou i Dan nieco obrażeni siedzieli przed tv. Gdy Daisy zawoałała ich na kolację oni łaskawie ruszyli do stołu.
- Wszystko okej zapytała Natalie w świetnym humorze
- Oh, przypomniałaś sobie o mnie?- odpowiedział tak jakby zdenerwowanym tonem. Natalie dziwnie na niego spojrzała
- Lou o co ci chodzi- zapytała szeptem
- O nic
- Louis- powiedziała łapiąc go za rękę
- Nic- odpowiedział z powagą, Natalie patrzyła na niego niedowierzając. W tym momencie chłopak nie wytrzymał i wybuchł śmiechem. Natalie patrzyla na niego zszokowana po czym przewróciła oczami i wróciła do kolacji.
- Oh no weź, o co miał bym sie obrazic
-Wal sie, nienawidzę cię- wyszeptała a on pocałował ją w policzek. W tym momencie Jay spojrzała na syna z uśmiechem na co on puścił jej oczko.
- Wiecie... myślę że to dobry moment aby wam to powiedzieć- zaczeła Jay. Lou wymienił spojrzenia z Natalie, ale okazało się że reszta rodzeństwa też nie wie co mama ma na myśli.
- Chcieliśmy powiedzieć wam to już jakiś czas temu, ale bez Louisa było by to bez sensu- dodał Dan. Lou i reszta byli co raz bardziej zdziwieni oraz zaniepokojeni.
- Powiedz to wreszcie- powiedziała Lottie patrząc z wyczekiwaniem na mamę.
- Będziecie mieli rodzeństwo, jestem w ciąży- powiedziała na co każdy spojrzał na nią zszokowany. Natalie także nieco zdziwiona spojrzała na kobietę. Jednak po chwili zaśmiała się cicho..
-Jay, to niesamowite. Gratuluję- powiedziała ściskając chłopaka za kolano aby powiedział cokolwiek. Po chwili Natalie wstała i podeszła aby pocałować kobietę w policzek w geście gratulacji.
- Mamo, kolejne dziecko?- zapytała półszeptem Fizzy.
- Właśnie, jest nas już 5...- zauważył Louis nieco zmieszany. Jego uczucia były nieco mieszane. Sam nie wiedział co robić więc po prostu wstał i poszedł do swojego pokoju. Natalie patrzyła z lekkim przerażeniem na to co on robi. Jay potarła czoło z troską. Nie sądziła że tak się to potoczy.
- Przepraszam za niego, porozmawiam z nim. Na pewno jest szczęśliwy tylko, po prostu jest zdziwiony- powiedziała tłumacząc po czym poszła za chłopakiem.
- A tutaj przychodziłem biegać, na tym moście się zatrzymywałem aby odpocząć i biegłem jeszcze 2 kilometry i z powrotem. Uwielbiałem to- powiedział Liam obejmując Claudię od tyłu.
- Wow, to świetne. Mi pewnie by się nie chciało- zaśmiała się
- Musiałem jakoś zabić czas, miałem sporo wolnego czasu
- Nie mogłeś nigdzie wyjść?- zapytała
- Raczej nie miałem z kim- zaśmiał się, ale w tym śmiechu słychać było ból.
- Oh..- mruknęła dziewczyna nie wiedząc co powiedzieć. Ją i resztę dziewczyn zawsze otaczało sporo znajomych a co najważniejsze- miały siebie na wzajem.
- Nie ważne, przecież to było dawno
- Właśnie... ważne że teraz masz przyjaciół, teraz pewnie każdy żałuje że tak cię traktowali
- Tylko dlatego że jestem teraz sławny.
- Myślę że to płytki, ale dobry powód. To głupie że dawniej nikt w ciebie nie wierzył, a tu proszę. Bardzo się mylili i to jest ważne. Że udało ci się wiele osiągnąć, więcej niż oni przez całe swoje życie. - Liam się zaśmiał całując dziewczynę w czoło.
- W tym miejscu całowałem się też po raz pierwszy- powiedział- ta dziewczyna była na prawdę piękna- mruknął
- Wow to słodkie- zaśmiała się
- Tak, ale zdecydowanie bardziej podoba mi się ten pocałunek z przed chwili
- Dlaczego? Pierwszy pocałunek to coś wyjątkowego
- Wolę całować ciebie, z tobą każdy kolejny pocałunek jest wyjątkowy.- powiedział na co Claudia uśmiechnęła się szeroko całując chłopaka w policzek.
- Jesteś niemożliwy- wyszeptała, na co on się zaśmiał.
~*~
Proszę bardzo, wiem że ze sporym opóźnieniem ale cóż ;/
jak już pisałam kilka razy, staram sie pisac wtedy kiedy mam wolny czas
Mam nadzieję ze wam sie podoba kochani ;))
20 komentarzy- nowy rozdział w piątek:)